środa, 29 lutego 2012

Nowy Rok, Nowe RPG 2012 : Dark Heresy



W moim przypadku, by móc wziąć udział w tej akcji wystarczyło podejść do półki, ściągnąć zeń jedną z gier, w którą jeszcze nigdy nie grałem, przeczytać podręcznik i skompletować drużynę. Padło na Dark Heresy. Co przemawiało za tym tytułem? Mam tę grę od 2008. Roku, a więc już kilka lat. Wielokrotnie wertowałem podręcznik, ale jakoś nie mogłem przekonać się do SF, nawet tak bardzo wypełnionego elementami fantasy. Niby miałem jakieś figurki (necronów konkretnie) i pogrywałem w Dawn of War, ale zbyt mocno mnie nie wciągnęło.

Wszystko zostało zmienione przez drugą część Dawn of War. Kiedy zauważyłem tę grę w serii eXtra klasyka nie myślałem zbyt wiele nad zakupem. Klimat i fabuła wydały mi się ciekawe (podobnie jak i pierwszego dodatku, który nabyłem niezwłocznie po przejściu podstawki), i zacząłem zagłębiać się w setting dzięki przepastnej wiki Warhammera 40,000. Zainteresowanie settingiem pogłębiła jeszcze bardziej gra Space Marine. Dlaczego nie zdecydowałem się na zagranie w Deathwatch? Z prostego powodu, Dark Heresy miałem już na półce (a na zamówiony podręcznik do Deathwatch czekam od 1 stycznia, bo drukowana jest nowa partia podręczników).

Planowanie przygody zbiegło się z potrzebą poprowadzenia kampanii (do tej pory najbardziej lubiłem jednostrzały, ewentualnie dwie, trzy sesje dla jednej drużyny). To co sobie wymyśliłem wydawało się pasować dla bardziej zaawansowanych postaci, wiec zaopatrzyłem się w kilka gotowych przygód na start. Zebranie ekipy nie było problematyczne, aczkolwiek tylko jedna osoba miała wcześniej styczność z systemem (to zawsze jest zabawne jeśli tą osobą nie jest Mistrz Gry), postacie powstały i jak zakończyła się zła sesja, czas fajnych sesji mógł wreszcie nastać.

Notkę tę piszę 19 dni po pierwszej sesji kampanii. W międzyczasie nie było ich więcej tylko dlatego, że jeden z graczy zaangażowany był w przygotowanie zjAvy i w piątek przed konwentem był zajęty, a w zeszły piątek dwójka graczy była chora. Za to w tym tygodniu już wszystko powinno się udać i nie mogę się doczekać sesji.

Co więcej, by ułatwić dostęp do różnych informacji sobie i graczom, postawiłem wiki kampanii. Tam też znajduje się raport z pierwszej sesji.

A jak moje ogólne wrażenia i feedback osób uczestniczących? Mam wrażenie, że mogłem sprawić się lepiej jako prowadzący, ale gracze byli zadowoleni. Jedyny zarzut jaki usłyszałem to ten, że Komisarz był za mało apodyktyczny i zbyt miły. Powiem szczerze, że trochę się bałem, bo był to nie tylko pierwszy raz kiedy prowadziłem ten system, ale też pierwszy raz kiedy w ogóle prowadziłem w tej stylistyce. Za to dzięki temu, że Dark Heresy to dla mnie nowa gra, mam głowę pełną pomysłów. Gotowe scenariusze uzupełniam elementami z dalszej części zaplanowanej przeze mnie kampanii.

Co sądzę o samym systemie? Cóż, mechanika to przeróbka tej z WFRP. Podstawka nie zawiera wszystkich informacji, które byłyby mi potrzebne, żeby czuć się pewnie prowadząc, ale wiki uzupełnia braki w wiedzy fabularnej, a braki w elementach mechanicznych będę uzupełniał nabywając kolejne dodatki.

Tak więc Dark Heresy uważam za dobry wybór. Trzymajcie kciuki, żeby nie zabrakło mi pary do prowadzenia i żeby gracze się na mnie nie zawiedli.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Karnawał Blogowy #28: Rasy


Tematem Karnawału Blogowego w tym miesiącu są rasy oraz wszystko co z nimi związane, oczywiście w kontekście gier fabularnych. Neurocide zasugerował pewną liczbę możliwych zagadnień, ale zaznaczył też, że w żadnej mierze nie powinny być one ograniczeniem. Dlatego też, swoim zwyczajem, chciałbym się zająć tematem dość ogólnie.

Zajmijmy się najpierw samym terminem rasa. Według ogólnie przyjętej definicji jest to grupa w obrębie gatunku odznaczająca się swoistymi, dziedzicznymi cechami. Nawet w fantasy pasowałaby ona do niektórych settingów. Ponoć sam Tolkien uznał ludzi, elfy i hobbitów (nie wiem jak krasnoludy, ale oni zostali stworzeni przez jednego z Valarów, więc chyba się nie liczą) za jeden gatunek (określając te wariacje jako rasy ludzkie, z których ludzie wcale nie są pierwszą). Rasy mogą się mieszać w obrębie gatunku, dając płodne potomstwo, co także widzimy u Tolkiena (Elrond i jego brat, ale nic mi nie wiadomo o krzyżówkach kogokolwiek z hobbitami).

A jak to się ma do gier fabularnych? Przyjęło się termin ten używać zarówno do określenia faktycznych ras, ale także gatunków. Nie trzeba o tym pisać dużo, tak po prostu jest. A co nam rasy w RPG dają? Najbardziej ogólnie: zestaw cech mechanicznych i stereotyp do odgrywania (najlepiej, jeśli jedno z drugim jest powiązane, aczkolwiek czasem zdarza się inaczej).

Po co w grach istnieją rasy? Bo to w zasadzie samograje. Jak ktoś mówi „będę grał krasnoludem” to wszyscy wiedzą, że będzie lubił tłuc zielonoskórych i nie tylko, że będzie lubił wypić, będzie uparty i honorowy. Jak ktoś mówi „będę grał elfem” to też mamy już w głowie pewien określony zestaw cech, opisany w podręczniku. Tak samo z każdą rasą, czy to będą niziołki, gnomy, tieflingi czy inne skolopendokołdry. Natomiast z człowiekiem zawsze jest problem, bo w zasadzie nic go nie określa. Łatwiej jest, jeśli dla ludzi przygotowano nacje, wtedy mamy takie rasy bez mocnych wyróżników fizycznych (karłowatość, długie uszy, włochate stopy, zielona skóra i wystające kły). Jednakże w swojej bazowej formie człowiek nie jest rodzajem szablonu do modyfikacji, a pustą kartką do opisania.

Dość ciekawym zjawiskiem, jeśli chodzi o rasy jest skrzywienie w stronę elfów. Chyba żadna rasa w fantasy nie ma aż tylu różnych wariantów (nie biorę pod uwagę narodowości). Dwa bardzo szybkie przykłady z popularnych gier: Warhammer – 3 podrasy (wysokie, leśne i mroczne, morskie są wysokimi mieszkającymi na okrętach); Dungeons & Dragons – Bliżej nieokreślona liczba… Bo w każdym settingu są teoretycznie inne, ale minimum trzy albo cztery. Co więcej, jak kiedyś szukałem w internecie ras fanowskich najwięcej było… elfów właśnie. Wśród tworzonych przeze mnie też dominowały elfy (nawet jeśli nigdy nie zamierzałem stworzoną podrasą zagrać, tylko koncepty wydał mi się ciekawy). Skąd to się bierze? Może stąd, że już u Tolkiena (od którego znaczna część erpegowców zaczyna przygodę z fantastyką, niezależnie od tego, czy w ostatecznym rozrachunku lubią jego twórczość czy nie) jest ich od groma? A może każdy chciałby być wysokim i przystojnym mistrzem miecza i magii, w dodatku nieśmiertelnym? Nie wiem, ale ciekawi mnie to. Jakby ktoś kiedyś przeprowadził badania na ten temat, chętnie przeczytałbym o ich efekcie.

Zakończę prywatnym akcentem. Zauważyłem, że im dłużej gram w gry fabularne, tym rzadziej sięgam po rasy inne niż człowiek. Zdarza mi się to obecnie tylko wtedy, gdy chcę odegrać stereotyp albo bardzo zależy mi na bonusach mechanicznych. A to spora zmiana, gdyż kiedyś sądziłem, że granie ludźmi w fantasy jest głupie.