Co mówimy bogu notek blogowych? Jeszcze pięć stron książki.
Jak
widać, formuła pisania przeze mnie notek nie zmieniła się ani o jotę przez
ostatnich pięć lat. Co to oznacza? Otóż, w dużym skrócie: kilka notek w bardzo
krótkim przedziale czasowym, a potem kilka, a nawet kilkanaście miesięcy
przestoju. Przyznam, że zapowiadało sie na to, że rok 2014 będzie pod tym
względem inny. W końcu dość często kupuję podręczniki (więc jest materiał na
recenzje), wydaje mi się, że sporo czytam i oglądam (czyli materiału na erpegowym
okiem też nie powinno zabraknąć), nie przestałem też grać, a to generuje
materiał na różnego rodzaju wpisy. Cudowny fandom, jego wojenki i mody również
dostarcza tematów i pomysłów.
Cóż więc poszło nie tak? Powodów oczywiście jest kilka,
wszystkie w zasadzie ode mnie zależne (wow, Polak przyznający, że coś spartolił,
nowość!). Pierwszym jest licencjat. Jak spora część mojego rocznika w tym roku
musiałem napisać kilkadziesiąt stron (bezsensownego) tekstu na jakiś temat i
potem go obronić. To nic, że tak naprawdę napisałem pracę w dwa albo trzy
weekendy, żeby móc to zrobić musiałem czytać rozmaite teksty związane z
dziedziną pracy. Ah, no tak, o czym pisałem? O polskiej wersji jednej z książek
Brandona Sandersona. Konkretnie to o tłumaczeniu elementów kultury. Trzeba więc
było czytać książki, w których było coś na ten temat. Niektóre czytało się
fajnie (obie wersje językowe książki profesora Hejwowskiego z 2004r.), inne po
prostu szybko (Pedersen lubi zabawne wykresy), a niektóre szły jak krew z nosa
i były okropnie nudne (jak ktoś nie może zasnąć, polecam twórczość Newmarka,
poważnie!). Tyle, że to miałem z głowy gdzieś od czerwca (obroniłem się 8
lipca), a nowych notek jakoś nie było.
Drugim powodem było to, że nie chciałem publikować aż tak
niepochlebnej recenzji. Jakoś niedługo po recenzji S/Lay w/Me przeczytałem i
napisałem większość recenzji Dnia Sądu. Teraz stwierdzam, że mówi się trudno,
dopiszę co mi tam zostało i wrzucę. Nie wszystko się człowiekowi musi podobać,
nie dla wszystkiego znajdzie zastosowanie na sesji.
No i trzeci powód, lenistwo. Chciałem pisać erpegowym okiem
zaraz po skończeniu czytanej książki, po powrocie z kina albo obejrzeniu filmu
w domu. Bardzo długo chodził za mną nowy Robocop i zablokował mi inne filmy i
książki. Teraz już niewiele pamiętam (tia, właśnie takiej jakości był ten film)
i prawdopodobnie musiałbym go obejrzeć ponownie, żeby o nim napisać.
Nie ma jednak obawy, że zamknę bloga (znaczy, nie żeby kogoś
to obchodziło, ale to oficjalna informacja!). Jest kilka filmów i książek,
które chciałbym opisać, powolutku czytam Psy w winnicy, więc pewnie będzie
recenzja (najchętniej wcześniej bym zagrał, zobaczymy jak wyjdzie), a kilka
notek chodzi za mną od dawna i byłoby miło jakbym w końcu je spisał. A jeśli lenistwo
mnie nie zmoże, to istnieje szansa, że poszukam fajnych darmowych małych
erpegów do tłumaczenia albo odezwę się do aktualnego właściciela Microlite20...
w końcu przez ostatnie półtora roku zajmowałem się głównie tłumaczeniem, a
teraz mam na to papier!