poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Erpegowym okiem #7: Rogue Star


Tym razem postanowiłem przyjrzeć się powieści Rogue Star autorstwa Andy'ego Hoare. Książkę tę polecono mi w pracy, kiedy powiedziałem, że niedługo będę grał w kampanii Rogue Tradera. Skończyłem ją czytać na wieczór przed pierwszą sesją i wydaje mi się, że jest kilka elementów, które można z niej wynieść. Zaznaczę ponownie, że poniżej na pewno znajdują się spoilery.

Materiały settingowe
Akcja rozgrywa się w uniwersum Warhammera 40,000, co wykorzystuje z dobrodziejstwem inwentarza. Mamy więc statki katedry, feudalne społeczeństwo, które nie rozumie technologii, z której korzysta na co dzień... ale pojawiło się też kilka nowych dla mnie rzeczy.

Pod koniec książki główny bohater wspomina o tym, że ma większościowe udziały w zakładach przetwórstwa mięsa groxów na Chogoris. Wcześniej nawet bym nie pomyślał o tym, że taki koncept mieści się w settingu. Jasne, wolni kupcy mają o wiele więcej uprawnień, między innymi mogą rekrutować na swoje statki z konkretnych planet, ale z jakiegoś powodu częściowa własność w jakimś przedsiębiorstwie nie przyszłaby mi do głowy. A konflikty na tym polu mogą być całkiem dobrym wątkiem na sesję.

Otrzymujemy też przykłady dwóch, a w zasadzie trzech różnych społeczności: mieszkańców dwóch różnych planet, w której jedna jest bardzo dekadencka, ale ich przepych wydaje się "zwietrzały" i ludność sprawia wrażenie znudzonej, zaś mieszkańcy drugiej planety sprawiają wrażenie wychowanych w spartańskich warunkach i w zasadzie mundury mają takie, że ledwo da się odróżnić oficerów; trzecią społeczność tworzy dynastia Arcadius, której troje przedstawicieli dowodzi na trzech okrętach. Niegdyś większość załóg stanowili ludzie, natomiast teraz ludzie są tylko na stanowiskach, na których są niezbędni, bowiem problemy finansowe sprawiły, że tam gdzie było można, ludzi zastąpiono serwitorami.


Gdzie dwóch się bije, tam trzeci i czwarty korzysta
Z tego co zauważyłem, to na sesji zwykle mamy do czynienia z jedną z dwóch sytuacji, jeśli chodzi o walkę frakcji: ścierają się dwie i gracze muszą wybrać, z którą współpracować (albo wałować obie strony)... albo frakcji jest bardzo dużo i mają do siebie różne nastawienie, które zmieniające się w zasadzie z sesji na sesję i gracze muszą ostrożnie lawirować pomiędzy wszystkimi stronnictwami. W tej powieści przed pojawieniem się "graczy" istniały dwie frakcje, gdyż mieszkańcy opisywanych planet niegdyś współtworzyli konsorcjum handlowe, a potem pogryźli się o dowództwo i od tego czasu prowadzili wojny graniczne. 

W trakcie można się domyślić istnienia "trzeciej strony", i jak się okazuje, są to tau, którzy grają na dwa fronty i obiecując gubernatorom planet wszystko, czego ci sobie zamarzą przekonują ich do opuszczenia Imperium ludzkości i dołączenia do imperium tau. Takie motywy całkiem łatwo wprowadzić do wielu sesji, gdzie jakaś trzecia strona korzysta na tym, że dwie frakcje ze sobą wojują.

Tutaj pojawia się też miejsce dla graczy, bo na takiej sytuacji mogą dużo ugrać. Pomijając kwestie settingowe (które główny bohater wykorzystał, by się wzbogacić), postacie mogą przeważyć szalę, na którąś ze stron, antagonizując tę drugą i doprowadzając do tego, że trzecia frakcja będzie musiała coś zrobić. Mogą też pokazać "głównym" stronom konfliktu, że są wykorzystywane przez trzeciego gracza i być może w ten sposób doprowadzić do pojednania. Mogą też na pewno zrobić wiele innych rzeczy, bo są najbardziej chaotycznym czynnikiem na sesji, jeśli nie ograniczamy ich wyboru (naprawdę nie polecam ograniczania wyboru graczy w tym zakresie).

Bitwy w kosmosie
W książce miały miejsce trzy bitwy: główni bohaterowie kontra piraci, główni bohaterowie strzelający do stacji orbitalnej w czasie ucieczki (ich, a nie stacji), oraz główni bohaterowie kontra tau oraz flota jednego z gubernatorów sektora. To co według mnie warto z tego wyciągnąć to fakt, że nawet w czasie tego typu walk nie wszyscy postępują optymalnie (to uwaga głównie dla MG). Piraci myśleli, że okręty bohaterów są łatwym celem, więc zostali wymanewrowani. Gubernator jednej z planet nie słuchał swoich kapitanów i nie znał się na walce w kosmosie, więc popełniał błąd za błędem.


Brak komentarzy: