piątek, 14 lutego 2014

Erpegowym okiem #4: Ja, Frankenstein

Ten film sprawia wrażenie pierwszej sesji RPG kogoś, kto chciał prowadzić bardzo ambitny (i nieudany pod tym względem) Świat Mroku. Albo Armie Apokalipsy bez elementu seksualności (i zmuszając wszystkie anioły do wzięcia jednego konkretnego Charyzmatu). Mogłoby się w takim razie wydawać, że ten film daje masę pomysłów, inspiracji albo myków na sesję. Cóż, niestety nie. Aczkolwiek są tam patenty, które można przenieść na sesję, jeśli się je najpierw odpowiednio dekontekstualizuje. Z drugiej strony, jest to film tak zły, że każdy musi go obejrzeć. Przejdźmy jednak do patentów.

Śmierć aniołów i demonów
Cóż, zwykle jak już tego typu istoty umierają, to albo są przy tym fajerwerki (ich cielesna powłoka wybucha, zadając obrażenia wszystkiemu w zasięgu, swego rodzaju „fuck you guys, I’m going home”), albo niebianin/czart umiera, ciało się rozsypuje albo pada na ziemię. Nic szczególnie ciekawego, prawda? W filmie stworzenia te umierały w ciekawy sposób, otóż anioły wstępowały, a demony spadały. Co to znaczy? Otóż, jak anioł umierał to szedł do nieba w strumieniu światła (zostawał po nim tabard, co było słabe, ale to można spokojnie wyeliminować). Kiedy natomiast padał demon, jego fizyczna powłoka paliła się, a dusza w płomieniach przebijała się przez ziemię do piekła. Wyglądało to całkiem fajnie (jeden z nielicznych ciekawych elementów tego filmu), dodatkowo można uznać, że im silniejszy demon, tym więcej „kawałków” jego duszy będzie spadało do piekła (ostatni w filmie miał 5 „dusz”). To niby jest drobiazg, ale sesje, w których istoty tego rodzaju są częste (nWoD, planarne kampanie D&D, Armie Apokalipsy), efektowny sposób umierania tychże może zostać doceniony przez graczy.

Ufni NPC
Przykład z filmu: Potwór Frankensteina rzuca do normalnej kobiety testem „anioły i demony są prawdziwe i od zawsze się tłuką, ale nic nie wiecie, bo to się dzieje w ukryciu”, a ona zamiast prosić o jakiś dowód, przyjmuje wszystko na wiarę. Oczywiście jakiś wpływ na to mógł mieć fakt, że rozmawiała z tworem Victora Frankensteina, ale mimo wszystko, łyknęła tajną wojnę bez najmniejszego oporu. Dobrze jest mieć na stanie kilku takich NPC (przydatnych dla postaci graczy, a nie tylko ufnych). Czasem możliwość szybkiego pozyskania sojuszników, którzy do tej pory byli ignorantami w jakiejś dziedzinie jest bardziej w cenie niż kolejna gra w przekonywanie niedowiarków.

Dobrzy też knują
Często jest tak, że gracze działając z ramienia jakiejś organizacji wypełniają tak naprawdę swoje cele, które niekiedy są sprzeczne z tym, czego pragnie ich frakcja. Albo oni są „neutralni”, co też nie jest na rękę „tym dobrym”. Dlatego też może się zdarzyć, że ta organizacja (naprawdę dobra, ale gracze już wystarczająco jej namieszali) coś im obieca, coś im zleci, o coś poprosi, mając tak naprawdę na celu likwidację postaci. Jeśli się nie uda, a potem postacie zamiast obmyślać zemstę w jakiś sposób przekonają frakcję znowu do siebie, tym lepiej. Ważne jednak jest to, żeby ograniczyć liczbę „praworządnych głupich” grup w grze. Bo dobro, a bezmyślność, to dwie różne sprawy.



I tak naprawdę to by było na tyle. Konstrukcja postaci była słaba (nie ma kogo pożyczać), plan głównego złego był okrutnie sztampowy (demony mogą opętywać tylko ciała bez dusz, zróbmy armię potworów!), walki nie były świetne, zwroty akcji dało się bardzo łatwo przewidzieć. Innymi słowy: film do obejrzenia w grupie znajomych, żeby się pośmiać i pokomentować.

Brak komentarzy: