czwartek, 6 lutego 2014

Erpegowym okiem #3: Szubienicznik

Tym razem erpegowym okiem spojrzymy na Szubienicznika Jacka Piekary. To pierwszy tom (miejmy nadzieję) dylogii napisanej przez tego autora, i w odróżnieniu od tego do czego Piekara zdążył nas przyzwyczaić przez lata, nie jest to książka fantasy rozgrywająca się w alternatywnej rzeczywistości, w której Jezus zstąpił z krzyża i zmasakrował swoich oprawców. Tym razem akcja rozgrywa się w Rzeczpospolitej szlacheckiej, a magii, przynajmniej w pierwszym tomie, nie uświadczymy. Tempo jest raczej wolne, nie znalazłem też szczególnie wielu rzeczy wartych przeniesienia na grunt erpegowy, ale coś można stamtąd wziąć.

Realia

Dobrze, mamy Dzikie Pola, w których opisano jak grać w takich klimatach. Ale tutaj mamy konkretny przykład tego jak życie szlachty mogło wyglądać w czasach Polski szlacheckiej. Opisy uczt, strojów, zwyczajów, a także powszechne opinie na różne tematy. Przyda się lista łacińskich zwrotów (dla dobrze wykształconych szlachciców), które potem można wsadzać w usta enpeców i postaci graczy.

Powiedzonka postaci

To coś, co od razu uderza w oczy. Komarnicki w prawie każdym zdaniu wtrąca „tandem tedy mosterdzieju”, Broniewski mówiąc o ojcu zawsze rzuca „ojciec mój dobrodziej”, a o matce „matka moja, świeć Panie nad jej duszą”. W przypadku postaci graczy raczej się nie sprawdzi (jest strasznie sztuczne, ale jak ktoś podchodzi do gry postacią z iście aktorskim zacięciem, droga wolna), ale to bardzo dobre narzędzie mogące pomóc w uwypukleniu cech szczególnych NPC. Warto przy tym zaznaczyć, że o ile powtarzanie wulgaryzmów też teoretycznie może zostać uznane za powiedzonko, o tyle jest na tyle powszechne w obecnym społeczeństwie, że taki zabieg może zostać przeoczony przez graczy. Jeśli jeden enpec będzie ciągle powtarzał zakręt po łacinie, a drugi słowo wytrych na p, to nic ciekawego. Za to „generalnie to jest tak” albo „zasadniczo”, czyli powiedzonka z życia wzięte, ale charakterystyczne dla konkretnych osób mogą pomóc w zindywidualizowaniu postaci.

Retrospekcje

Dość istotny element powieści i całkiem często wykorzystywany motyw na sesji, podobnie zresztą jak samo prowadzenie przygody, która w założeniu jest przez kogoś opowiadana (w karczmie, na torturach, na spowiedzi, w luźnej rozmowie, dzieciom przez bajarza). Może to służyć wielu celom, ale najczęściej chyba pokazaniu graczom, że ich postacie tak naprawdę w „teraz” świata są z czegoś znane, że mogą sobie pozwolić na odrobinę bohaterstwa i fajnych akcji w opowiadanej historii.

Myk jaki można wziąć z Szubienicznika to przerywanie w toku opowieści, żeby skomentować to co się już wydarzyło i spekulować na temat przyszłych zdarzeń. W ten sposób gracze mogą dostać postacie w retrospekcji oraz postacie słuchaczy i bawić się nimi zamiennie. Nic skomplikowanego, a wydaje mi się, że można w ten sposób osiągnąć fajne efekty.

Postacie

Niestety Piekara nie jest znany z fajnie wymyślonych postaci kobiecych. Tutaj też są zaledwie dwie i to takie… zaznaczone i właściwie służą tylko podtekstowi seksualnemu. W jednej retrospekcji wspomniana wielokrotnie jest matka Broniewskiego, którą można nazwać kobietą z jajami (walczyła w sądzie, organizowała zajazdy, generalnie dużo lepsza gospodyni niż jej mąż), ale w zasadzie to nie bardzo dano możliwość lepszego poznania tej postaci.

Ogólnie w całej powieści bohaterów nie jest dużo (nie będę liczył tych z retrospekcji), bowiem więcej niż jedno kilka zdań wypowiadają: podstarości Zaremba, stolnik Ligęza, podsędek Rokicki, Komarnicki, Broniewski i pułkownik Sperling. Każdą z tych postaci możemy w łatwy sposób i z dużym powodzeniem ukraść na sesje w różnych realiach.

Jacek Zaremba będzie stróżem prawa (detektywem w jednej konwencji, łowcą gł
ów w innej, strażnikiem miejskim jeszcze gdzie indziej), dość wnikliwym i sprytnym, ale także skorym do wpadania w zadumę, przez co czasami ucieka mu część rozmowy. Hieronim Ligęza będzie pełnił rolę dobrego gospodarza (mógłby być nawet typowym fantaziakowym karczmarzem, który był wcześniej wojownikiem), który stara się pomagać na miarę własnych możliwości, jest dość rozsądny i posiada lata różnych doświadczeń na karku i wyrobione liczne kontakty. Gideon Rokicki może się na sesji pojawić jako taki szczurek darmozjad, ale za to generalnie wspaniały orator posługujący się licznymi sztuczkami erystycznymi i retoryką. Krzysztof Komarnicki to postać, która przez pijaństwo i w zasadzie brak intelektu stoczyła się na samo dno. Pochodzi z dobrego rodu, a w zasadzie nie posiada już nic. Paweł Broniewski to „grzeczny młodzieniec, w którym siedzi więcej niż po sobie pokazuje” jak go skwitował Zaremba. W sumie część postaci graczy taka właśnie jest, jakiś enpec tego rodzaju też może się trafić, gracze się lekko zdziwią. No i Albrecht Sperling, którego charakter idealnie nada się na surowego kapitana najemników (którym w powieści zapewne jest, pomimo legitymowania się szarżą pułkownika). Blady, ledwo się uśmiecha, dość skory do gniewu, w zasadzie to nawet niegrzeczny.

Zawiązanie drużyny


Ostatnia rzecz, którą można wyciągnąć z tej książki to pomysł na zawiązanie drużyny. Standardem jest, że postacie dostają od przyszłego pracodawcy list (to taki już trochę topos), w którym ten prosi ich o pilne przybycie gdzieś, zwykle nie wyjaśniając wcześniej po co. W bardziej współczesnych konwencjach będzie to sms, telefon, e-mail. Ale co jeśli prawie każda z postaci graczy ma jakiś „mroczny sekret” i wszyscy mają stawić się u osoby, która ma im pomóc, a tą osobą okazuje się… współgracz? Który oczywiście o niczym nic nie wie. Wydaje mi się, że to całkiem ciekawy pomysł i jakąś sesję będę chciał w ten sposób rozpocząć.

Brak komentarzy: