
A jak prezentuje się podręcznik do S/Lay w/Me? To licząca sobie dwadzieścia osiem stron książeczka
zeszytowego (A5) formatu. Na okładce znajduje się ilustracja przedstawiająca stwora, który znęca się nad lub obdarza rozkoszą (albo robi obie te rzeczy naraz) nagiego mężczyznę (którego przyrodzenie zasłania ogon demona). W zasadzie jedyny
komentarz jaki przyszedł mi do głowy po zobaczeniu okładki to to, że ten potwór to zapewne marilith albo jakaś mutacja na temat meduzy.
Jak na tak niewielką objętość podręcznika, zawiera on całkiem
sporo ilustracji. Występujące na nich postacie są nagie lub prawie nagie.
Wszystkie mają gołe klatki piersiowe, a spora część z nich nie przejmuje się nawet
noszeniem bielizny (jeśli kogoś to interesuje, to na jednej z ilustracji
znaleźć można penisa). Oczywiście taki dobór ilustracji wynika z tematyki gry,
i bardzo mocno łączy się z cytatem „radość z gry płynie z tworzenia kochanków i
potworów”.
Nie znajdziemy tu żadnego spisu treści (nie jest też
potrzebny), a sam podręcznik to w zasadzie czysta instrukcja do gry z
przykładami. S/Lay w/Me to gra dla dwóch osób (w podręczniku napisano, że
wprawdzie przy rozgrywce może być więcej osób, ale grać w tym samym momencie
będą dwie), którzy tutaj nie nazywają się graczem i mistrzem gry, tylko Ja i
Ty. Obie osoby biorące udział w rozgrywce mają ogromny wpływ na to co się
dzieje. Osoba nazywana Ty tworzy swoją postać (według procedur zawartych w
broszurce, w zasadzie 10 słów opisu wybieranych z listy i 10 słów wyglądu
wymyślanych samemu), określa też początkową lokację i swój cel w tejże lokacji.
Osoba nazywana Ja tworzy Kochanka i Potwora (to może nawet być jedna postać) i
przydziela im wartości punktowe.
Sama gra wygląda już o wiele bardziej jak w standardowej
(chociaż bardzo mocno sprofilowanej) grze, z jednym wyjątkiem. W każdym tzw.
Podbiciu gracze mają obowiązek oprócz opisu dać wydarzenie, które posuwa
historię naprzód (czyli brakuje scen, które mają wyłącznie dodać koloru, a nie
służą „wyższym celom fabuły”). W pewnym momencie do gry wchodzi Starcie, które
dodaje dodatkowe procedury do Podbić (w zasadzie to coś w rodzaju jednoczesnej
walki z Potworem i adorowaniem lub odrzuceniem Kochanka i jeszcze dodatkowo
próby osiągnięcia celu wymyślonego na początku gry). W czasie Starcia grający
zbierają kostki (rzucają nimi, a potem kładą w kolumnie), a potem w Kulminacji
osoba nazywana Ty wydaje tzw. Dobre Kości na różne efekty, pamiętając, że jeśli
nie wybierze tego dobrego to dzieje się ten zły. Potem następuje zamiana ról,
tworzony jest nowy bohater i grający zaczynają od nowa. Trzecia rozgrywka z
kolei dotyczyć będzie bohatera pierwszej opowieści. W S/Lay w/Me historia postaci kończy się, kiedy ta decyduje się zostać
z Kochankiem.
Osoby, które czytały moje opinie i recenzje podręczników do Armii Apokalipsy zapytać by się mogły „no
i po co kupiłeś kolejną grę, w której element seksu jest istotny i ma znaczenie
mechaniczne?” Odpowiem dość przewrotnie: w tej grze element erotyczny jest
bardzo ważny, ale można go odsuwać niemalże w nieskończoność. Kochanka można
spławić (wtedy ta nazwa trochę traci sens), można też skupiać się tylko na celu i w ten sposób
generować kości. Oprócz tego, kupując tę grę wspieram inicjatywę wydawania gier
na naszym zaściankowym ryneczku.
Przeczytawszy podręcznik zacząłem się zastanawiać nad jedną
kwestią związaną z tłumaczeniem (niestety, Darken jeszcze nie odpisał na moje
pytanie). A dokładniej, czemu w momentach, w których płeć nie jest ukrywana
gramatycznie domyślnie osobą czytającą jest kobieta? Język angielski w bardzo
niewielkim stopniu przejmuje się płcią w wypowiedziach (tylko zaimki i część
rzeczowników ma ściśle określony rodzaj gramatyczny), więc pomimo tego, że nie
widziałem oryginalnej wersji językowej tej gry, zakładam, że płeć nie była tam
zaznaczona. Wydaje mi się, że akurat w tym systemie bardzo ważna byłaby próba
jak największej neutralizacji płci odbiorcy podręcznika i używanie czasowników
w formie bezosobowej (albo zamiennie podawać przykłady jak przy tworzeniu
postaci) i jestem pewien, że dałoby się to zrobić (być może z lekką stratą dla
stylu).
Na koniec najważniejsze pytanie, jakie powinien
postawić przed sobą recenzent: czy chcę zagrać w tę grę/czy chcę wykorzystać
informacje zawarte w dodatku? Odpowiem szczerze, że mógłbym zagrać w S/Lay w/Me. Wątpię jednak, żeby ktoś ze
znajomych, z którymi zazwyczaj gram miał ochotę na taki eksperyment erpegowy.
Kto wie, może kiedyś. Albo jak większość graczy się rozchoruje i utknie w
korkach, to w ramach czekania na resztę drużyny uda się odpalić tę grę i zagrać
tak, żeby obojgu uczestników było wygodnie psychicznie.