czwartek, 30 stycznia 2014

Erpegowym okiem #2: 47 Roninów

Tak jak obiecałem w pierwszym odcinku (mam nadzieję) serii, tym razem zajmiemy się próbą ekstrakcji fajnych rzeczy z filmu 47 Roninów, do późniejszego użycia na sesji. Pragnę od razu zaznaczyć, że jeśli ktoś nie widział filmu to może sobie albo popsuć zabawę (jeśli jest wrażliwy na spoilery) albo sensowność niektórych fragmentów niniejszego krótkiego tekstu może mu umknąć. Zanim przejdę do omawiania fajnych patentów, odpowiem krótko na pytanie czy warto w ogóle obejrzeć ten twór kinematografii. O dziwo warto, przynajmniej raz. Z tego co czytałem to już bodaj 5 adaptacja filmowa tej legendy.  Warto też przed projekcją przeczytać kilka recenzji (które zwykle sprawiają wrażenie napisanych bez obejrzenia filmu), wtedy nasze oczekiwania się zmniejszą i film wyda się jeszcze lepszy.

Po tym krótkim wstępie przejdźmy do konkretów. Co można z tego filmu przenieść na sesję?


Miecze +1

Tak zaraz po filmie nazwałem miecze, które tytułowi roninowie otrzymują od Tengu. Nie chodzi o to, żeby magiczne przedmioty różniły się od zwykłych wyglądem (bo to niby były katany, ale miały trochę inne rękojeści, delikatnie połyskiwały i w ogóle wydawały się bardziej  badassowe). Tutaj chodzi raczej o sposób zdobycia przez postacie rzeczonego oręża. Standardowo, na sesji fantasy (i pokrewnych), magiczny ekwipunek zgarnąć można albo poprzez ograbienie zwłok (lub skarbca) poprzedniego właściciela, albo w nagrodę za wykonanie zadania, definiowanego jak komu wygodnie.  W 47 Roninach dwaj bohaterów (Kai i Oishi) muszą przejść próby, w tym samym czasie, a każda dotyczy czegoś innego. W przypadku mieszańca (czyli Kaia) próbą jest złapanie miecza szybciej niż Tengu. Żeby to zrobić musi użyć zdolności, których rasa ta niegdyś go nauczyła. Natomiast Oishi musi przejść próbę woli i nie wyciągnąć broni, za żadną cenę. Zostaje uwięziony w iluzji, w której Tengu zabijają wszystkich jego przyjaciół i syna, ale szczęśliwie przechodzi próbę.

Tak więc, zamiast zadania per se, można wykorzystać różnego rodzaju próby dla bohaterów. Refleksu, wytrwałości, szybkości, siły, woli, sprytu, w zasadzie czegokolwiek. Jeśli będą odpowiednio skonstruowane i niezbyt częste, jestem zdania, że taki sposób zdobywania skarbów zostanie pozytywnie przyjęty przez graczy.


Stroje NPC

W przypadku tego punktu mam dwa spostrzeżenia. Pierwsze to oczywiście to, że opisy kimon można spokojnie kraść z filmu i przenosić żywcem do L5K albo Honor & Krew. Druga uwaga, to przemyślenia na temat strojów NPC. Jeśli ktoś prowadzi tylko jednostrzały, to nie ma problemu. Ale w przypadku kampanii, rozgrywającej się na przestrzeni kilku tygodni, miesięcy lub lat w świecie gry problemem jest, jeśli postacie w zasadzie zawsze wyglądają tak samo. A nawet u bardzo dobrych MG (u siebie też, a czy jestem dobrym MG to nie pytanie do mnie) zauważyłem, że jak już sobie wymyślimy jakiegoś enpeca, to o ile nie zostanie w trakcie gry zabity, oszpecony albo w inny sposób zdeformowany, ma tendencję do wyglądania dokładnie tak samo. W filmie w różnych scenach i przy różnych okazjach postacie ubierały się w inne stroje. O ile gracze dość często pamiętają o tym, żeby ubrać swoje postacie odpowiednio do sytuacji, o tyle enpec zaklasyfikowany jako bogaty będzie ubrany zawsze tak samo. Więc taka uwaga warta zapamiętania: niech enpece zmieniają chociaż koszulki!


Magia

W filmie nie uświadczymy jakoś szczególnie dużo magii, niemniej jednak, jest ona obecna. I pokazana w ciekawy sposób. Oprócz tradycyjnej kuli ognia, scenarzyści zafundowali nam zmiany kształtu, przechodzenie przez ściany i ciekawy sposób kreacji iluzji. No i klątwę, która tymczasowo wyklucza cel z normalnego funkcjonowania.

Zmiany kształtu są ciekawe dlatego, że w różnych formach czarownikowi zostają cechy szczególne. W przypadku wiedźmy z filmu były to różnokolorowe oczy (miała je na pewno w ludzkiej i lisiej postaci, w smoczej wersji było za dużo szczegółów i mi to umknęło). Według mnie to ciekawy motyw na sesję. O ile postać nie przyjmuje wyglądu konkretnego osobnika jakiegoś gatunku, może mieć jakieś swoje znaki szczególne, w stylu kolczyków, tatuaży (wzorów na futrze), blizn, charakterystycznej maści/koloru włosów czy też właśnie oczu. No chyba że postać jest niepokojąco nijaka, ale wtedy formy w jakie się zmienia też powinny być niepokojąco nijakie.

Przechodzenie przez ściany jest o tyle ciekawe, że wiedźma w czasie trwania zaklęcia zdawała się zmieniać w tkaninę i po prostu przechodzić pod drzwiami. Iluzja została natomiast stworzona z krwi. Wiedźma pobrała trochę krwi głównego złego i z jego nienawiści i żądzy władzy stworzyła pająka, który potem zatruł Pana Asano i sprowadził na niego chwilowy obłęd, więżąc w iluzji. Jak była rzucana klątwa niestety nie pamiętam, ale całkiem możliwe, że wiedźma zakradła się do namiotu jednego z samurajów w zwierzęcej postaci.


Kreacja bohatera

Najpierw żenujący żart autora: w tym filmie zabijać potwory mogą tylko postaci z brodą. Kai miał brodę, więc najpierw zabił jedną bestię, a potem zmienioną w smoka wiedźmę. Oishi miał brodę przez chwilę, a potem ją zgolił, więc w walce z potworami był bezużyteczny. Walki w wykonaniu starszego samuraja z brodą nie widziałem. Ci źli postanowili wyeliminować czwartą postać, która miała brodę, grubasa, który przed śmiercią wyznał Kaiowi, że rzucał w niego kamieniami jak byli dziećmi. Doprawdy romantyczne.

Wracając zaś do kreacji bohatera, to Kai jest typową postacią w stylu „rodziców zabili mi orkowie” . Oprócz tego, że jest mieszańcem, przez długi czas wiemy tylko tyle, że wychowały go Tengu, a potem uciekł i znalazł go Pan Asano.  Są gracze, którzy tworzą postacie w podobny sposób, wiedzione lenistwem albo próbą nie dawania MG haków na postać. Jak widać, nawet takie coś można wykorzystać potem w prowadzeniu, a orkowie, którzy zabili randomowemu bohaterowi rodzinę mogą stać się osią fabuły (jeśli prowadzący jest elastyczny i postanowi ich wprowadzić, a nie zostawić gdzieś po drugiej stronie świata gry).


Konstrukcja przygody

Wiadomo, że scenariusz filmowy to nie to samo, co nawet pomysł fabularny na sesję. Ale często jest tak, że postacie w ten czy inny sposób dostają zlecenie/zadanie/mają poczucie misji już w chwili rozpoczęcia gry. Tutaj zaczynamy od sceny akcji, na pierwszy rzut oka losowej. Zabijają stworka, jakiś Kirin się zaplątał. Potem mamy dużo tzw. scen klimatu (rozmowy, więcej rozmów i nawet pojedynek w zasadzie), a zasadnicze zadanie nie przychodzi nawet w dniu śmierci Pana Asano. Dopiero rok po tym wydarzeniu (akurat technika polegająca na przewijaniu czasu w przód jest chyba dość popularna i na sesjach) bohaterowie postanawiają coś z tym zrobić. Oczywiście po drodze do celu fajnie jest zrobić kilka ślepych tropów i jakąś zasadzkę, a rozwiązanie akcji może wydawać się nie takie fajne (dla ludzi nie znających chociaż odrobinę kultury japońskiej końcówka filmu musi być niezłym mindfuckiem) dla bohaterów.

Innymi słowy, jeśli ktoś przygotowuje chociażby kilka scen, które w ten czy inny sposób muszą mieć miejsce na sesji, może skorzystać ze schematu fabularnego 47 Roninów.


Przeciwnicy

No i na koniec kilka słów o adwersarzach. Z filmowych „enpecetów” warto wspomnieć wiedźmę i coś w rodzaju golema. Główny Zły był mało ciekawy, naprawdę. W ostatecznym rozrachunku słabo walczył, knujem był takim sobie i w ogóle, bogaty przeciętniak. W zasadzie za wszystkim co działo się w filmie stała wiedźma. Była sprytna, wygadana i w zasadzie jej osobowość (i kurczę, zdolności też) można przenieść na szarą eminencję w przygodzie. Na zausznika GZ. A golem był fajny, bo to była „żywa” samurajska zbroja. Jaki władca zła w magicznej wersji Japonii nie chciałby mieć takiego ochroniarza? Ba, jaka postać gracza nie chciałaby mieć kogoś takiego na posyłki?


Podsumowując, 47 Roninów to całkiem erpegowy film. W czasie oglądania miałem wrażenie, że całkiem sporo elementów bardzo ładnie sprawiłoby się na sesji. Zapewne gdyby nie to, że notka powstaje ponad dwa tygodnie po wyjściu do kina na ten film, zapamiętałbym więcej elementów, które można by przemycić na sesję.

1 komentarz:

Beamhit pisze...

Fajne.

Dawno temu grałem w Jade Empire, i jeżeli mnie pamięć nie myli, jeden z bohaterów / adwersarzy był taką japońską samurajską zbroją.