wtorek, 6 sierpnia 2013

Armie Apokalipsy – Pierwsze wrażenia

Jak zwykle w przypadku pierwszych wrażeń, nie jest to recenzja podręcznika (ta być może pojawi się w odpowiednim czasie albo nieco później).  Pierwsze wrażenia związane z tą konkretną grą dotyczyć będą nie tyle tego jak wygląda podręcznik i jak zapamiętałem te urywki, które przeczytałem do tej pory, a tego jak mi się w ten system grało, bo miałem okazję wziąć udział w swojej pierwszej sesji  w Armie Apokalipsy i jeśli nic nikomu nie wypadnie, to w ten weekend zagram kolejną.

Co nie zmienia faktu, że o podręczniku (lub podręcznikach, bo oprócz podstawki, z którą miałem do czynienia w czasie tworzenia postaci, przed samą sesją MG wręczył mi Hymn Zastępów i kazał poczytać o moim Chórze i Zakonie) coś mogę powiedzieć. Generalnie ilustracje i sposób, w jaki napisano jego treść sprawiły, że wśród mojej grupy grających system ten nie nazywa się już Armie Apokalipsy, zyskał sobie nowe miano. Dla nas ta gra to Porno Anioły. I nawet jeśli tematy seksu nie są nadmiernie eksponowane już w czasie gry, a haremy sukubów pojawiają się tylko w żartach, to system ten na zawsze pozostanie Porno Aniołami. Aczkolwiek jeśli chodzi o same podręczniki, to nie za bardzo jest do czego się przyczepić. Są estetyczne i minimalistyczne, ich wygląd nie zniechęca do czytania.

Natomiast estetyka samej gry i pomysł na setting wypełniają pewną niszę w systemach RPG, niszę powstałą przez istnienie powieści Mai Lidii Kossakowskiej i Jakuba Ćwieka, w których skrzydlaci są mocno eksponowani i bardzo ludzcy. Jeśli odsuniemy na dalszy plan epatowanie seksem i zamiast na tym kogo nasze anioły najchętniej by zaliczyły skupimy się na rzeczach politycznych albo konflikcie z Upadłymi i Skazanymi to możemy w bardzo prosty sposób odwzorować realia tychże powieści. Kiedy moja własna kopia podręcznika w końcu do mnie dotrze i przeczytam go od deski do deski będę mógł ocenić na ile perwersja jest nieodłączną częścią gry, a na ile opcjonalnym elementem. Może jestem za młody (bo na pewno nie za stary), ale opisywanie na sesji scen seksu w różnych dziwnych konfiguracjach mnie jakoś mało bawi. Natomiast w systemie takim jak ten mam ochotę rozwiązać kilka tajemnic i pomachać kosą (nikt nie mówił, że nie mogę mieć kosy). No bo powiedzmy sobie szczerze, podrywanie MG odgrywającego anielicę nie jest czymś co mogę robić na poważnie.

Nie wiem na ile liczba nadnaturali, która pojawiła się w kronice jest kanoniczna, ale podoba mi się to, że jeśli ma się odpowiednie umiejętności, to można rozpoznać Upadłego, Anioła i Skazanego w tłumie. To daje fajne możliwości, takie jak opisywanie jakiejś sceny z punktu widzenia Anioła i człowieka. Nie do końca wiem też na ile legalne jest paradowanie w postaci ze skrzydłami po mieście. Jakoś nie umiem wyczuć, czy muszę się specjalnie kryć z tym, że należę do Zastępów Pana, czy jak chcę się gdzieś szybko dostać to mogę po prostu wysunąć skrzydła i polecieć. Cóż, dowiem się niedługo.


Podział na Chóry i Zakony jest mocno wodowy, ale nie przeszkadza zbytnio. Ot, mamy Anioły specjalizujące się w różnych rzeczach, w różnych kombinacjach. Oba te elementy dość mocno profilują postać. O ile każdy może mieć podobne zdolności, Chór i Zakon definiują tło i sposób odgrywania postaci. Inaczej będzie się zachowywał Anioł z Zakonu Raguela (krzyżowcy), inaczej taki z Zakonu Ofiela (okultyści i badacze tajemnic), a jeszcze inaczej taki z Zakonu Aratrona (specjaliści od kontaktów ze śmiertelnikami). Zupełnie inny będzie Seraph, Hashmal czy Eloh. Ot, takie fajne smaczki.

Największą bolączką systemu jest mechanika. Konkretnie to, że nie działa. A raczej, działa jeśli się uprzeć, żeby działała, ale nie ma w sobie za grosz potencjału do bycia emocjonującą. Niby jest bezkostkowa, ale przez to bardzo łatwo jest używać jej jako narzędzia do trzymania graczy na szynach (bo wiemy kiedy mogą, a kiedy nie mają szans na zdanie testu). Jej podstawowy wariant można porównać do karcianki Magic: the Gathering, gdyż trzeba mieć więcej w Akcji lub Reakcji związanej z jakimś sposobem rozwiązywania problemów niż wynosi trudność testu. Jak się nie ma więcej bazowo, to wydaje się zasób ( Punkt Łaski) i można dodać jeszcze kilka cyferek. To trochę głupie, że żeby skorzystać z umiejętności postaci trzeba wydawać cechy nadnaturalne (Punktów Łaski mamy ledwie 7 na sesję, to dość cenny zasób). Natomiast walka wygląda jak w planszówce Talizman. Pomimo tego, że za różne przewagi można robić jakieś ciekawsze manewry, to sama w sobie ta mechanika jest zwyczajnie drętwa. Jak tylko przeczytam podręcznik biorę się za konwersję mechaniki, którą potem zaproponuję MG, u którego gram.  Po sesji reszta graczy przyznała mi rację, że oryginalna mechanika Armii Apokalipsy ssie okrutnie i trzeba coś z tym zrobić.


Podsumowując, gra ma potencjał. Jeśli prowadzić ją z głową, nie wprowadzać elementów związanych z seksem na siłę i wymienić mechanikę, Armie Apokalipsy oferują fajną zabawę w klimatach znanych z dość poczytnych powieści.

4 komentarze:

nakedfemalegiant pisze...

Czyli mówisz, że jak wywalić 3 elementy charakterystyczne dla systemu, to gra się będzie do czegokolwiek nadawać? nieźle.

Mógłbyś wyjaśnić, do czego służy seks w tej grze? Na pierwszy rzut oka wygląda to na tittilation, podniecanie, ale może jest w tym coś więcej?

tak btw to w erpegach (przynajmniej w większości) nie podrywa się graczy/mg, tylko opisuje się wspólnie z innymi działania postaci. Seks może w fajny sposób zapładniać fikcję (nie wiem, czy tu też to możliwe),nie trzeba od niego uciekać.

Behir pisze...

Wywalić chcę jeden element (mechanikę), bo zwyczajnie nie działa. Wiem, że większość Polaków po prostu rzadko korzysta z mechaniki i pewnie dlatego im nie przeszkadza, ale ten rodzaj bezkostkowości, który jest z Armiach Apokalipsy nie wspiera epickości (a to miał robić), w zasadzie niczego nie wspiera.

Nie wiem czy seks ma w tej grze zastosowanie inne, niż budowanie klimatu, tudzież napięcia, bo czytałem tylko te fragmenty, które mi się potem przydały w trakcie gry. Możliwe, że chodzi o odkrywanie cielesności przez Anioły, bo jest to dla nich nowy stan i ogólnie wrażenia płynące ze zmysłów są dla nich ciekawe i ekscytujące. Patrząc na stan przesyłki, swoją kopię podręcznika powinienem mieć dzisiaj (albo jutro, jeśli paczkowy mnie nie zastanie), więc przeczytam odpowiednie fragmenty o ile uda mi się je od razu zlokalizować i napiszę do czego według autorów służy seks w ich grze. Jak nie znajdę tego od razu, to postaram się o tym aspekcie pamiętać przy pisaniu recenzji podręcznika.

Podczas sceny flirtu/podrywu efektywnie podrywasz MG albo kogoś innego przy stole. Chyba, żeby takie sceny wyglądały "to ja mówię coś fajnego, żeby się ze mną przespała", "ok przetestuj sobie...", ale to jest jeszcze bardziej drętwe niż po prostu pominięcie tego elementu. Na sesjach, w których biorę udział jako gracz lub MG generalnie opisuje się co postacie robią i mówi to co mówią (mechanika testów społecznych wchodzi do gry, ale jako uzupełnienie rozmowy i wycena tego jak rozmówca zareagował, a nie jako substytut często fajnej sceny negocjacji, zastraszania tudzież blefu albo i zwykłego oszustwa).

Sceny seksu na sesji są dobre, kiedy mają jakiś cel i są poprowadzone z wyczuciem. Urwanie sceny w momencie zbliżenia jest według mnie o wiele fajniejsze (i zostawia dużo dla wyobraźni) niż opisywanie kto, gdzie, komu co i jak zrobił. Oczywiście to moje zdanie i nikomu przecież nie zabronię opisywania orgii na swoich sesjach (i nie będę mordował jeśli na następnej sesji Armii Apokalipsy takowy opis się pojawi), każdy gra jak lubi.

nakedfemalegiant pisze...

Chcesz wywalić mechanikę, która wg autorów wspiera klimat, i seks, który według nich jest potrzebny (pisali o tym poza podręcznikiem, w podręczniku też temu poświęcili sporo miejsca).

Mówisz fajną rzecz: "mechanika testów społecznych wchodzi do gry, ale jako uzupełnienie rozmowy i wycena tego jak rozmówca zareagował ł, a nie jako substytut często fajnej sceny negocjacji, zastraszania tudzież blefu albo i zwykłego oszustwa". Ja dodam do tego: podryw, interakcja erotyczno-seksualna, także niemiła może być równie fajną sceną.

Co do seksu (bo praktykuję w erpegach). Np. taka scena:
(mówię do MC): podaję mu rękę, gdy wychodzi z basenu, kiedy siada obok mnie na ręczniku, przysuwam się do niego bliżej, skóra przy skórze, szepczę, że bardzo mi się podoba.
MC: czyli go uwodzisz?
ja: tak, rzucam... hm, to chyba porażka?
MC: on sztywnieje, chłodno odsuwa się od ciebie. Z krzyżyka na jego szyi spada kropla wody. "Nie jestem zainteresowany" - mówi, a jego kumple przybijają piątkę, ktoś się śmieje.

Jeśli obawiasz się o flirt, możesz przejść na 3 osobę, to zwykle wprowadza większy dystans między gracza a postać: "Abel/Ewa siedzi na brzegu basenu, gwałtownie wstaje, kiedy Efraim podpływa do drabinki...". Ostrzeżenie: nadal tekst jest o seksualności i tym, jak sobie ją wyobrażamy.

Co do scen seksu możemy opisać start i zakończenie, jak mówisz, z tym że wg mnie nie idzie o pozostawienie stosunku wyobraźni (nie wiem, po co miałabym sobie wyobrażać to, co nie zostało opisane), raczej o podkreślenie istotnych elementów, pominięcie nieistotnych. Mogę powiedzieć np. tyle: "uprawiacie seks? Rano orientujesz się, że zrobiła ci malinkę nad biodrem". Może opis był zdawkowy, ale ten detal może nam sporo powiedzieć o postaciach - i co fajniejsze dla graczek/graczy postać musi poradzić sobie z konsekwencjami tego seksu.
[disclaimer: zakładam konsensus między graczami, wcześniejszą dyskusję, że ten opis jest w porządku przy wszystkich graczkach/graczach przy stole, że każde z nich może wycofać taką scenę, taki element].

Behir pisze...

Owszem, chcę wywalić mechanikę. A raczej nie wywalić, tylko wprowadzić nową. Lubię mechaniki, lubię kiedy rzuty kostką (albo ich brak, zależy od gry, ważne, żeby mechanizmy były dobre) wspierały to o czym jest gra. Mechanika AA nie jest epicka, nie wspiera możliwości aniołów. Jest słaba i nie działała na sesji. Reszta współgraczy też chce czegoś, co będzie działało na sesji.

Nie mówię, że podryw i interakcje erotyczne nie mogą być fajnymi scenami, tylko tyle, że mnie niekoniecznie bawią. Nie po nie przychodzę na sesję. Jeśli dostanę jakąś fajną scenę tego typu (dla mojej postaci z Armii Apokalipsy musiałoby się to wiązać z jakąś tajemnicą, ale nie taką jak inna postać wygląda bez ubrania) to się zaangażuję, ale sam raczej takich sytuacji nie będę tworzył. Raz mi zależało i w końcu na koniec kampanii po kilku próbach mój dzielny bohater poderwał Księżniczkę Dworu Wiosny i polecieli razem na Hawaje.